Dlaczego Rychu Peja odwołał CGM?

Oficjalny kanał YouTube należący do Codziennej Gazety Muzycznej od ponad tygodnia jest zablokowany. Dzisiaj okazało się, że to naczelny specjalista w odwoływaniu koncertów, czarny książę Wielkopolski i przenośny detektor bumbapu jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy. Rychu Peja korzystając z tego, że jest właścicielem kanału partnerskiego na YouTube zgłosił (uwaga! trzymajcie się mocno!) naruszenie praw autorskich przy wywiadach z nim. Absurd tej sytuacji potęguje to, że Google przyjmuje z automatu zażalenia od “kanałów premium” i rozpatruje je dopiero po ewentualnym (o ironio) odwołaniu się. Ile wspólnego z rozsądkiem ma zgłoszenie naruszenia praw autorskich do wywiadów, które samemu się promuje w swoich kanałach komunikacji? Nie wiem, ale to może być dobry sposób na zwrócenie na siebie uwagi.

Tak więc artyści czekający na publikacje wywiadów się ich, przynajmniej narazie, nie doczekają. CGM zostaje chwilowo bez swojej prawej ręki (sporo ich contentu to właśnie wideowywiady), a wszystko za sprawą, jak uważa sam Peja, krzywdzącej recenzji jego najnowszej płyty. Zastanawiam się czy bardziej nie spodobało się “osiemdziesiąt minut jednej, długiej zwrotki” czy “rap, który na dłuższą metę dość słabo się broni”. Peja w akcie zemsty za złe słowa o jego najnowszej produkcji stwierdził, że musi pokazać kto tu rządzi. Po wszystkim napisał do redakcji CGM płomiennego smsa o treści “Wkurwieni, co? ;)”. Czy można być bardziej dziecinnym?

Postanowiłem zapytać u źródła i telefonicznie skontaktowałem się z wytwórnią RPS Enterteyment. Odebrał sam zainteresowany i poproszony o dwa zdania komentarza na temat “afery cgm” odpowiedział tylko “jakiej afery? jakiego cgm? nie wiem co to jest cgm. nie mam nic do powiedzenia. nie dzwoń do mnie więcej. wypierdalaj”. Mam dylemat. Nie wiem co zrobiło na mnie większe wrażenie – porażająca elokwencja czy perfekcyjnie palony Jan.

Z dziennikarskiego obowiązku kontaktowałem się też z innymi polskimi wytwórniami hip-hopowymi. Nikt nie chciał tego komentować, większość ograniczała się do zapewnień, że nigdy nie posunęliby się do podobnych praktyk. “Nie ma co dolewać oliwy do ognia” lub “ta sytuacja mówi sama za siebie” były najczęściej powtarzanymi zwrotami. Warto przypomnieć analogiczną sytuacje z klipem zespołu PTP (z gościnnym udziałem Rycha) który, po przejściu toruńskiego składu z wytwórni Wielkie Joł do RPS Enterteyment, został usunięty z kanału tej pierwszej. Jak się okazało, to sam Peja zgłosił naruszenie swoich praw autorskich w tym klipie. Pozostaje tylko pogratulować umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Stary lis nie wychodzi z formy.

Raper który nie schodzi ze sceny od 20 lat powinien cechować się odrobinę większym dystansem i otwartością na krytykę. Peja zachował się jak pryszczaty nastolatek, któremu rodzice nie chcą zasponsorować wycieczki do Tunezji. Nie sądziłem, że pod przykrywką ukutą z prawilności i szacunku ludzi ulicy kryje się ogromna warstwa małostkowości, obłudy, tandety. Trzymam kciuki za redakcje CGM, jestem mocno zażenowany tym co zrobił Peja, mam nadzieje że sytuacja jak najszybciej wróci do normy i liczę na to, że polski hip-hop zweryfikuje poznańskiego rapera najszybciej jak to możliwe. Pamiętajcie – słuchając baranów też trochę stajecie się baranami.