5 powodów, dla których autobusy są lepsze niż Tinder.

Nie mogę przejść obojętnie obok peanów dotyczących najgłośniejszej aplikacji ubiegłego roku. Śmiałe tezy wysnuwane przez mężczyzn z całego świata, jakoby Tinder był rewolucją w mediach społecznościowych wkładam między bajki. Rozwiewam wszyskie wątpliwości: Tinder nie jest serum na problemy z nawiązywaniem kontaktów z płcią przeciwną. Nawiązywanie relacji interpersonalnych podczas dłuższych posiedzeń w toalecie, podróży windą czy na nudnych wykładach wydaje się proste i bezbolesne, ale niesie za sobą wiele zagrożeń. Oczywiście to nie tak, że ktoś może cię zgwałcić. Ryzyko jest zupełnie inne. Może się okazać, że twoja przewinięta w prawo wybranka ma w rzeczywisości 40kg więcej niż się wydawało, wcale nie dodała swojego zdjęcia, albo dodała jedno z tysiąca, na którym (o dziwo) nie wygląda jak płetwal błękitny dopiero wyrzucony na brzeg. Daleki jestem od oprotestowania Tindera, chcę tylko zwrócić uwagę na lepsze, skuteczniejsze i – to ważne – normalniejsze sposoby na podrywanie dziewczyn. Na przykład podróż komunikacją miejską.

  1. Gdy uśmiechniesz się do dziewczyny w autobusie i ona odwzajemni uśmiech (wymiana lajków), to “cześć, jak się masz?” będzie wystarczające, aby rozpocząć rozmowę. Nie musisz silić się na cytowanie Prousta w oryginale (90% tinderowego community i tak stwierdzi “o lol po francusku pisze pewnie jakiś romantyk hehe”) czy zadawać debilnych pytań w rodzaju “czy pingwiny mają kolana?”, a i tak osiągniesz zamierzony efekt.
  2. W autobusie wszystko jest prostsze, bardziej bezpośrednie, prawdziwsze. Jako facet z prawdziwego świata już na starcie masz niepodważalny handicap – nie ma cienia ryzyka, że jest coś co chciałbyś ukryć.
  3. W komunikacji miejskiej dziewczyny wyglądają dokładnie tak jak w rzeczywistości. Nawet skrupulatnie przygotowana twarz Twojego autobusowego obiektu westchnień będzie bardziej prawdziwa, niż nawet najbardziej naturalne zdjęcie z Tindera. Żadnych pułapek – nic tylko korzystać.
  4. W autobusie żadna dziewczyna nie ma na sobie kartki z – hehe intrygującym – napisem “zbyt niebanalna by być banalna” albo z odkrywającym wszystkie karty “snapchat: maniurka_jp”. Rzadko widuję też w autobusach dziewczyny z wypunktowanymi walorami swojego wymarzonego kandydata. Wszystko jest tak normalne, że aż dziwne.
  5. W autobusie łatwiej rozpoznasz tępą cipę dziewczynę, której potencjał intelektualny nie zasługuje na zauważenie.

Ważne: zanim stwierdzisz, że podryw w komunikacji miejskiej kosztuje, a Tinder jest za darmo – musisz wiedzieć, że programiści z Kalifornii planują wprowadzenie płatnej wersji tej aplikacji. Nic tylko doładowywać kartę miejską.